sobota, 30 marca 2019
Nie wszystko złoto, co złote
Już 15 maja ukaże się moja kolejna (po "Ratunku, marzenia!"), książka, która jest efektem mojej fascynacji terenem dawnych Prus Książęcych i Warmii.
"Nie wszystko złoto, co złote" (pierwszą część serii "Wtajemniczeni") wydała Nasza Księgarnia, zilustrowała Marta Krzywicka, a konsultował historyk Sebastian Mierzyński.
Grupa nastolatków spędza wakacje w poniemieckim domu w dawnych Prusach Książęcych. W planach jest aktywne lato na rowerach i kajakach, a dodatkowo mama Maksa, która pisze o Bursztynowej Komnacie, ma nadzieję zebrać dokumentację w tej sprawie, co oznacza, że będzie ciągać młodzież po zabytkowych obiektach. Na letnisku gości czekają spartańskie warunki, ponieważ gospodarze nie skończyli remontu. Uwagę przyjaciół przyciąga wisząca w salonie mapa nie-wiadomo-czego z wizerunkiem konia (a może kury?) oraz tajemniczym hasłem zapisanym kurrentą. Tymczasem w okolicy pojawiają się podejrzane typy, nudne wakacje nabierają tempa, a drogocenny skarb znajduje się bliżej, niż ktokolwiek podejrzewał…
https://www.facebook.com/WydawnictwoNaszaKsiegarnia/photos/a.179580858751662/2317851318257928/?type=3&theater
wtorek, 25 października 2016
Nowa książka
Zamieszczam plakat promujący moją nową książkę. Nie bez powodu, część akcji dzieje się na Warmii. Więcej informacji znajdziecie tutaj: http://nk.com.pl/czarne-jeziora/2343/ksiazka.html#.WA3TIvpb-00
poniedziałek, 24 października 2016
Kilka październikowych zdjęć
Zaniedbałam o ostatnim czasie - by nie powiedzieć w ostatnich latach - swojego prawie warmińskiego bloga, co nie znaczy, że o nim zapomniałam. Na dowód publikuję kilka zdjęć z ostatniego wyjazdu. Dwa zdjęcia rozdzielone tym tekstem zrobione zostały w odstępie jednego dnia, co obrazuje z jak rozmaitymi "porami roku" mieliśmy do czynienia w bardzo krótkim czasie.
Oba obrazki można dołączyć do zbioru zaokiennych widoków, które kolekcjonowałam przez pewien czas na fali zachwytu tym co widziałam przez okno w kuchni.
Tak się szczęśliwie złożyło, że na czas naszego pobytu przypadł wernisaż Leona Tarasewicza w elbląskiej galerii El. Jeden z naszych ulubionych malarzy, w jednej z naszej ulubionych galerii - nie mogliśmy tego przegapić.
Niestety z uwagi na tłum wernisażowych gości trudno było zrobić dobre zdjęcie tej niezwykłej instalacji. Dlatego odsyłam do artykułu z białostockiej Gazety Wyborczej. Znajdziecie tam fotografię, która lepiej oddaje to, co widzieliśmy.
Obejrzeliśmy też bardzo fajną wystawę we fromborskim Muzeum Kopernika, dział historii medycyny, czyli w Szpitalu Św.Ducha.
Wystawa zatytułowana jest Profesjonalne zabawy z ciałem i opowiada o historii chirurgii.
Strój chirurga pracującego podczas epidemii.
A to już eksponat z wystawy "Personifikacja śmierci", czyli kopia „Śmierci z Kiwit” rzeźby z bramy cmentarnej przy kościele w Kiwitach.
Odbyliśmy również pierwszą i - mam nadzieję - nie ostatnią wizytę w cudownym miejscu, zwanym Wonnym Wzgórzem. A kilka dni po powrocie na Mazowsze dostaliśmy wiadomość o podpisanej przez panią wójt odmowie dotyczącej opisywanej przeze mnie inwestycji w postaci prawie przemysłowej chlewni.
Niestety nie jest tak, że mamy tylko dobre wiadomości. Doszły nas słuchy o różnych podziałach i konfliktach w okolicach naszej prawie warmińskiej ostoi, dotyczących również kwestii narodowościowych. Mam wrażenie, że ta chyba już ogólnoświatowa tendencja do podziałów zaczyna obejmować społeczności na wszystkich poziomach. Ale to chyba temat na dłuższy tekst.
Żeby nie kończyć ponuro mimo wszystko przeżyłam fantastyczny reset w ciągu tych kilku dni.
P.S. Niczego nie obiecuję, ale postaram się zdać relację z wiosennych i letnich wyjazdów.
Oba obrazki można dołączyć do zbioru zaokiennych widoków, które kolekcjonowałam przez pewien czas na fali zachwytu tym co widziałam przez okno w kuchni.
Tak się szczęśliwie złożyło, że na czas naszego pobytu przypadł wernisaż Leona Tarasewicza w elbląskiej galerii El. Jeden z naszych ulubionych malarzy, w jednej z naszej ulubionych galerii - nie mogliśmy tego przegapić.
Niestety z uwagi na tłum wernisażowych gości trudno było zrobić dobre zdjęcie tej niezwykłej instalacji. Dlatego odsyłam do artykułu z białostockiej Gazety Wyborczej. Znajdziecie tam fotografię, która lepiej oddaje to, co widzieliśmy.
Obejrzeliśmy też bardzo fajną wystawę we fromborskim Muzeum Kopernika, dział historii medycyny, czyli w Szpitalu Św.Ducha.
Wystawa zatytułowana jest Profesjonalne zabawy z ciałem i opowiada o historii chirurgii.
Strój chirurga pracującego podczas epidemii.
Odbyliśmy również pierwszą i - mam nadzieję - nie ostatnią wizytę w cudownym miejscu, zwanym Wonnym Wzgórzem. A kilka dni po powrocie na Mazowsze dostaliśmy wiadomość o podpisanej przez panią wójt odmowie dotyczącej opisywanej przeze mnie inwestycji w postaci prawie przemysłowej chlewni.
Niestety nie jest tak, że mamy tylko dobre wiadomości. Doszły nas słuchy o różnych podziałach i konfliktach w okolicach naszej prawie warmińskiej ostoi, dotyczących również kwestii narodowościowych. Mam wrażenie, że ta chyba już ogólnoświatowa tendencja do podziałów zaczyna obejmować społeczności na wszystkich poziomach. Ale to chyba temat na dłuższy tekst.
Żeby nie kończyć ponuro mimo wszystko przeżyłam fantastyczny reset w ciągu tych kilku dni.
P.S. Niczego nie obiecuję, ale postaram się zdać relację z wiosennych i letnich wyjazdów.
Etykiety:
chlewnia,
krajobrazy,
miejsca,
relacje i fotorelacje
środa, 10 sierpnia 2016
Ratunku, chlewnia!
Dotychczas wpisy na tym blogu utrzymywałam w sielankowym tonie. Nie dlatego, że nie dostrzegałam cieni, po prostu chciałam skupić się na "jasnej stronie mocy", czyli (nawiązując do podtytułu tej witryny) raczej "marzenia" niż "ratunku". W tym momencie niestety muszę zawołać: "Ratunku!".
Otóż w naszej pięknej prawie warmińskiej wiosce ma powstać prawie przemysłowa chlewnia. "Prawie" w przypadku chlewni robi różnicę i to ogromną. Ponieważ owo "prawie" sprawia, że realizacja przedsięwzięcia jest dużo łatwiejsza i nie wymaga tak zwanego zintegrowanego pozwolenia na budowę.
Inwestorem jest jeden z mieszkańców, który prowadzi już we wsi jedną, dużo mniejszą od planowanej chlewnię, co jest nawiasem mówiąc tematem na oddzielną opowieść. Podczas konsultacji społecznych słyszeliśmy m. in. o rozwlekanych po wsi przez psy martwych prosiaczkach
Nie wspominając o doznaniach węchowych w jej pobliżu. Niestety, o ile mi wiadomo, w naszym prawie jest luka, która sprawia, że smród nie może być argumentem.
Na razie zostawiam temat chlewni istniejącej, by skupić się na planowanej inwestycji. Oto podstawowe informacje:
- chów rusztowy (najbardziej niehumanitarna i najbardziej degradująca środowisko metoda);
- 154 DJP, czyli według dokumentów: 156 macior, 2 knury, 864 prosiąt, 572 warchlaków, 300 tuczników.
- Inwestycja zlokalizowana ma być w samej wsi, w sąsiedztwie budynków mieszkalnych - najbliższy w odległości ok. 69 metrów (!!!)
- a także w pobliżu obszarów chronionych. Gnojowica będzie wykorzystywana do nawożenia pól. Niestety w raporcie nie ma informacji, na które konkretnie działki będzie wylewana i w jakiej odległości od obszarów chronionych.
A to informacje dotyczące etapu na jakim znajduje się sprawa: nałożono obowiązek raportu środowiskowego, sanepid zaopiniował go pozytywnie, RDOŚ nałożył warunki, na jakich może powstać inwestycja. Wójt podjął decyzję odmowną. Inwestor odwołał się do SKO. SKO uchyliło decyzję, przekazując sprawę do ponownego rozpatrzenia. Do końca czerwca miała być wydana decyzja. Gmina wystąpiła o przedłużenie terminu do końca września i szuka (może już znalazł?) eksperta, który podjął by się wykonania koreferatu.
Jak już wspomniałam braliśmy udział w konsultacjach społecznych, z których wynikło jasno, że prawie cała wieś jest przeciwna. Świadczy o tym również lista z zebranymi podpisami pod protestem. O ile mi jednak wiadomo, aspekt społeczny nie jest decydujący w tych sprawach. Chyba, że się mylę, w taki razie wyprowadźcie mnie z błędu.
Jedna rzecz to moje zdumienie, że prawo pozwala na takie koncepcje, na które na dodatek idą unijne pieniądze.
Druga, to kwestia, czy inwestycja rzeczywiście jest zgodna z przepisami. Raport Środowiskowy wykonywany jest na zlecenie inwestora, więc trudno mówić tu o bezstronności i obiektywizmie. W dodatku: Na chwilę obecną uregulowania prawne nie wskazują na konieczność posiadania uprawnień do wykonania raportu o oddziaływaniu na środowisko (raportu oddziaływania na środowisko) - oznacza to, iż może wykonać go każdy kto ma do tego adekwatną wiedzę, doświadczenie i specjalistyczne oprogramowanie. (http://www.ecoclima.waw.pl/raport-oddzialywania-na-srodowisko)
Czytając raport dotyczący omawianej inwestycji odkryliśmy, że obszerne jego fragmenty zostały skopiowane, bez podania źródła, co naszym zdaniem podważa wiarygodność jego autorów.
Dlatego zwracam się z prośbą do moich Czytelników: jeżeli znacie osoby, które brały udział w rozwiązywaniu takich konfliktów, mają doświadczenie w podobnych sprawach, mogą polecić ekspertów, dajcie proszę znać!
Jednocześnie dziękuję za wszystkie rady i pomoc, którą dotychczas uzyskaliśmy.
Otóż w naszej pięknej prawie warmińskiej wiosce ma powstać prawie przemysłowa chlewnia. "Prawie" w przypadku chlewni robi różnicę i to ogromną. Ponieważ owo "prawie" sprawia, że realizacja przedsięwzięcia jest dużo łatwiejsza i nie wymaga tak zwanego zintegrowanego pozwolenia na budowę.
Inwestorem jest jeden z mieszkańców, który prowadzi już we wsi jedną, dużo mniejszą od planowanej chlewnię, co jest nawiasem mówiąc tematem na oddzielną opowieść. Podczas konsultacji społecznych słyszeliśmy m. in. o rozwlekanych po wsi przez psy martwych prosiaczkach
Nie wspominając o doznaniach węchowych w jej pobliżu. Niestety, o ile mi wiadomo, w naszym prawie jest luka, która sprawia, że smród nie może być argumentem.
Na razie zostawiam temat chlewni istniejącej, by skupić się na planowanej inwestycji. Oto podstawowe informacje:
- chów rusztowy (najbardziej niehumanitarna i najbardziej degradująca środowisko metoda);
- 154 DJP, czyli według dokumentów: 156 macior, 2 knury, 864 prosiąt, 572 warchlaków, 300 tuczników.
- Inwestycja zlokalizowana ma być w samej wsi, w sąsiedztwie budynków mieszkalnych - najbliższy w odległości ok. 69 metrów (!!!)
- a także w pobliżu obszarów chronionych. Gnojowica będzie wykorzystywana do nawożenia pól. Niestety w raporcie nie ma informacji, na które konkretnie działki będzie wylewana i w jakiej odległości od obszarów chronionych.
A to informacje dotyczące etapu na jakim znajduje się sprawa: nałożono obowiązek raportu środowiskowego, sanepid zaopiniował go pozytywnie, RDOŚ nałożył warunki, na jakich może powstać inwestycja. Wójt podjął decyzję odmowną. Inwestor odwołał się do SKO. SKO uchyliło decyzję, przekazując sprawę do ponownego rozpatrzenia. Do końca czerwca miała być wydana decyzja. Gmina wystąpiła o przedłużenie terminu do końca września i szuka (może już znalazł?) eksperta, który podjął by się wykonania koreferatu.
Jak już wspomniałam braliśmy udział w konsultacjach społecznych, z których wynikło jasno, że prawie cała wieś jest przeciwna. Świadczy o tym również lista z zebranymi podpisami pod protestem. O ile mi jednak wiadomo, aspekt społeczny nie jest decydujący w tych sprawach. Chyba, że się mylę, w taki razie wyprowadźcie mnie z błędu.
Jedna rzecz to moje zdumienie, że prawo pozwala na takie koncepcje, na które na dodatek idą unijne pieniądze.
Druga, to kwestia, czy inwestycja rzeczywiście jest zgodna z przepisami. Raport Środowiskowy wykonywany jest na zlecenie inwestora, więc trudno mówić tu o bezstronności i obiektywizmie. W dodatku: Na chwilę obecną uregulowania prawne nie wskazują na konieczność posiadania uprawnień do wykonania raportu o oddziaływaniu na środowisko (raportu oddziaływania na środowisko) - oznacza to, iż może wykonać go każdy kto ma do tego adekwatną wiedzę, doświadczenie i specjalistyczne oprogramowanie. (http://www.ecoclima.waw.pl/raport-oddzialywania-na-srodowisko)
Czytając raport dotyczący omawianej inwestycji odkryliśmy, że obszerne jego fragmenty zostały skopiowane, bez podania źródła, co naszym zdaniem podważa wiarygodność jego autorów.
Dlatego zwracam się z prośbą do moich Czytelników: jeżeli znacie osoby, które brały udział w rozwiązywaniu takich konfliktów, mają doświadczenie w podobnych sprawach, mogą polecić ekspertów, dajcie proszę znać!
Jednocześnie dziękuję za wszystkie rady i pomoc, którą dotychczas uzyskaliśmy.
piątek, 22 kwietnia 2016
czwartek, 21 kwietnia 2016
Nowe/stare artykuły
Bardzo, bardzo zaniedbałam tego bloga, lecz obiecuję, że kiedyś się to zmieni.
Na razie udostępniam linki do kilku artykułów, które powstały w międzyczasie.
Akcja niektórych dzieje się w bezpośrednich okolicach naszego domu bądź innych rejonach Warmii:
- Wspaniałe z pożytecznym – Festiwal Wioska Teatralna 2015
- Pamięć przeszłości, szanse na przyszłość, czyli IV Jarmark św. Bartłomieja w Pasłęku
- Jubileuszowe Integracje w Młynarach
Inne w coraz częściej odwiedzanym przez nas sąsiedztwie, czyli na Mierzei Wiślanej:
- Nie bądź patałachem, czyli... sprzątanie może być fajne!
- Błękitny Patrol WWF – 795 536 009
Na razie udostępniam linki do kilku artykułów, które powstały w międzyczasie.
Akcja niektórych dzieje się w bezpośrednich okolicach naszego domu bądź innych rejonach Warmii:
- Wspaniałe z pożytecznym – Festiwal Wioska Teatralna 2015
- Pamięć przeszłości, szanse na przyszłość, czyli IV Jarmark św. Bartłomieja w Pasłęku
- Jubileuszowe Integracje w Młynarach
Inne w coraz częściej odwiedzanym przez nas sąsiedztwie, czyli na Mierzei Wiślanej:
- Nie bądź patałachem, czyli... sprzątanie może być fajne!
- Błękitny Patrol WWF – 795 536 009
Etykiety:
bobry,
miejsca,
ngo,
przyroda,
relacje i fotorelacje,
wydarzenia
czwartek, 27 listopada 2014
Miasto rozpisane na głosy
Kolejna fotorelacja. Tym razem ze zorganizowanej przez Teatr Węgajty imprezy olsztyńskiej. Zapraszam na portal ngo.pl!
Subskrybuj:
Posty (Atom)