środa, 10 sierpnia 2016

Ratunku, chlewnia!

Dotychczas wpisy na tym blogu utrzymywałam w sielankowym tonie. Nie dlatego, że nie dostrzegałam cieni, po prostu chciałam skupić się na "jasnej stronie mocy", czyli (nawiązując do podtytułu tej witryny) raczej "marzenia" niż "ratunku". W tym momencie niestety muszę zawołać: "Ratunku!".

Otóż w naszej pięknej prawie warmińskiej wiosce ma powstać prawie przemysłowa chlewnia. "Prawie" w przypadku chlewni robi różnicę i to ogromną. Ponieważ owo "prawie" sprawia, że realizacja przedsięwzięcia jest dużo łatwiejsza i nie wymaga tak zwanego zintegrowanego pozwolenia na budowę.

Inwestorem jest jeden z mieszkańców, który prowadzi już we wsi jedną, dużo mniejszą od planowanej chlewnię, co jest nawiasem mówiąc tematem na oddzielną opowieść. Podczas konsultacji społecznych słyszeliśmy m. in. o rozwlekanych po wsi przez psy martwych prosiaczkach
Nie wspominając o doznaniach węchowych w jej pobliżu. Niestety, o ile mi wiadomo, w naszym prawie jest luka, która sprawia, że smród nie może być argumentem.

Na razie zostawiam temat chlewni istniejącej, by skupić się na planowanej inwestycji. Oto podstawowe informacje:
- chów rusztowy (najbardziej niehumanitarna i najbardziej degradująca środowisko metoda);
- 154 DJP, czyli według dokumentów: 156 macior, 2 knury, 864 prosiąt, 572 warchlaków, 300 tuczników. 
- Inwestycja zlokalizowana ma być w samej wsi, w sąsiedztwie budynków mieszkalnych - najbliższy w odległości ok. 69 metrów (!!!)
- a także w pobliżu obszarów chronionych. Gnojowica będzie wykorzystywana do nawożenia pól. Niestety w raporcie nie ma informacji, na które konkretnie działki będzie wylewana i w jakiej odległości od obszarów chronionych.

A to informacje dotyczące etapu na jakim znajduje się sprawa: nałożono obowiązek raportu środowiskowego, sanepid zaopiniował go pozytywnie, RDOŚ nałożył warunki, na jakich może powstać inwestycja. Wójt podjął decyzję odmowną. Inwestor odwołał się do SKO. SKO uchyliło decyzję, przekazując sprawę do ponownego rozpatrzenia. Do końca czerwca miała być wydana decyzja. Gmina wystąpiła o przedłużenie terminu do końca września i szuka (może już znalazł?) eksperta, który podjął by się wykonania koreferatu.

Jak już wspomniałam braliśmy udział w konsultacjach społecznych, z których wynikło jasno, że prawie cała wieś jest przeciwna. Świadczy o tym również lista z zebranymi podpisami pod protestem. O ile mi jednak wiadomo, aspekt społeczny nie jest decydujący w tych sprawach. Chyba, że się mylę, w taki razie wyprowadźcie mnie z błędu.

Jedna rzecz to moje zdumienie, że prawo pozwala na takie koncepcje, na które na dodatek idą unijne pieniądze.

Druga, to kwestia, czy inwestycja rzeczywiście jest zgodna z przepisami. Raport Środowiskowy wykonywany jest na zlecenie inwestora, więc trudno mówić tu o bezstronności i obiektywizmie. W dodatku: Na chwilę obecną uregulowania prawne nie wskazują na konieczność posiadania uprawnień do wykonania raportu o oddziaływaniu na środowisko (raportu oddziaływania na środowisko) - oznacza to, iż może wykonać go każdy kto ma do tego adekwatną wiedzę, doświadczenie i specjalistyczne oprogramowanie. (http://www.ecoclima.waw.pl/raport-oddzialywania-na-srodowisko)
Czytając raport dotyczący omawianej inwestycji odkryliśmy, że obszerne jego fragmenty zostały skopiowane, bez podania źródła, co naszym zdaniem podważa wiarygodność jego autorów. 

Dlatego zwracam się z prośbą do moich Czytelników: jeżeli znacie osoby, które brały udział w rozwiązywaniu takich konfliktów, mają doświadczenie w podobnych sprawach, mogą polecić ekspertów, dajcie proszę znać!  

Jednocześnie dziękuję za wszystkie rady i pomoc, którą dotychczas uzyskaliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz