piątek, 20 grudnia 2013

Pięknych Świąt

W grudniu mieliśmy dwa podejścia do wyjazdu na Warmię. Oba nieudane. Ale to nic. Plany, co prawda nie wypaliły, ale darowany nam został czas. To niezwykłe doświadczenie zyskać nieoczekiwanie kilka dni, które miały być przeznaczone na coś zupełnie innego. Nagle trzeba wymyślić dla nich nowe zastosowanie lub poddać się temu, co przyniosą. I tego Wam właśnie życzę z okazji zbliżających się Świąt i w Nowym 2014 roku - żebyście w każdym zawirowaniu losu potrafili odnaleźć coś pozytywnego. Wiem, że nie są to życzenia nadzwyczaj oryginalne, ale za to poparte osobistym doświadczeniem.
W prezencie dołączam aż 4 linki do relacji z ubiegłorocznej wizyty na Warmii mniej więcej o tej samej porze, czyli na przedzimiu :)
http://suwalska.blogspot.com/2012/12/przedzimie-na-bobrowisku.html 
http://suwalska.blogspot.com/2012/12/czego-wam-zyczyc.html
http://suwalska.blogspot.com/2012/12/zdrowia-ciepa-i-wypoczynku-w-swieta.html
http://suwalska.blogspot.com/2013/01/pominieta-pora-roku-czyli-dwie-tubki.html       

wtorek, 3 grudnia 2013

Nie-Zwykłe Życie Domu na Warmii

 Co prawda od premiery nowego numeru magazynu "Zwykłe Życie" minęło półtora miesiąca...
 lecz nigdy nie jest za późno, żeby pochwalić się fajnym artykułem...
  w fajnie wydanym magazynie.
I schować się za tekstem ;)

czwartek, 31 października 2013

Nowe Monasterzysko

– Zaczęło się od anonimu, który napłynął do gminy, że nasza świetlica nie spełnia swoich funkcji. Pojawiły się pogłoski, że chcą nam tę salę sprzedać – wspomina Renata Śluborska, Skarbnik Stowarzyszenia. To właśnie ona i Aneta Dietrych (Członkini Zarządu) zainicjowały przedsięwzięcie.
– Poprosiliśmy o pieniądze na remont – dodaje pani Aneta. – Burmistrz wtedy powiedział, żebyśmy też dali coś od siebie jako mieszkańcy. Tak powstał pomysł na założenie Stowarzyszenia

(fragment artykułu "Zachować entuzjazm", www.ngo.pl)


Wypady do naszej warmińskiej chałupki okazały się znakomitą okazją do zakolegowania się z okolicznymi organizacjami pozarządowymi. Wspominałam już o tym przy okazji  anielskiego posta. Poznaliśmy w ten sposób niezwykłych, pełnych zapału ludzi, a część Stowarzyszeń mieliśmy przyjemność zaprezentować na portalu: www.ngo.pl. Można więc śmiało powiedzieć, że życie trzeciego sektora województwa warmińsko-mazurskiego to oddzielny wątek naszej warmińskiej przygody. Trochę przypadkiem, choć był to przypadek szczęśliwy, pierwszą wizytę złożyliśmy w Stowarzyszenia Mieszkańców i Przyjaciół Wsi Nowe Monasterzysko, które wówczas dopiero rozpoczynało działalność, i które odwiedziłam z dyktafonem po pewnym czasie, by sprawdzić, co się tam w międzyczasie zmieniło. Swoją drogą, ciekawe, co u nich słychać w tej chwili, czy udało się "zachować entuzjazm"?
Przy okazji takich wypraw odkryłam ciekawą prawidłowość dotycząca wiejskich organizacji pozarządowych. Bardzo często bezpośrednim bodźcem do wspólnego działania jest kryzys związany z groźbą odebrania wiejskiej świetlicy, obrona społecznej przestrzeni. Tak było m. in. w Aniołowie i Nowym Monasterzysku. Przyznam, że szczególnie lubię małe, wiejskie stowarzyszenia, których członkowie najczęściej osobiście zakasują rękawy, by zabrać się do niezbędnych, nieraz ciężkich, fizycznych robót i w których wszystko wydaje się tak konkretne i tak namacalne: zarówno wysiłek, entuzjazm, jak i problemy. O swoich wizytach w warmińsko-mazurskich organizacjach pozarządowych wspominam po raz pierwszy na swoim blogu w króciutkiej notce opatrzonej etykietą "warmińskie opowieści" zawierającej linki do obu artykułów o Nowym Monasterzysku. Zachęcam do przeczytania:)

środa, 23 października 2013

Jedyne miejsce na świecie, w którym jest tak blisko z Bieszczad nad morze

Być może Dzień Święty wymyślono tylko po to, by pod sankcją kar boskich zmusić ludzi do odpoczywania

Jak już kiedyś wspominałam warmiński wątek snułam kiedyś na moim głównym blogu. Stąd pomysł, by od czasu przeciągnąć link do tamtych tamtych opowieści, sprzed ery warmińskiego bloga.
Zarówno tytuł tego posta, jak i powyższy cytat pochodzą z jednego z tamtych wpisów. Kto chciałby przeczytać więcej może zajrzeć TUTAJ.

środa, 16 października 2013

Zwykłe życie warmińskiego domu albo "Dom na Warmii" w "Zwykłym Życiu"

Bohater tej opowieści ma ze sto lat i nowiutkie serce (a nawet dwanaście serc – po jednym na każdy miesiąc) w równie nowych, drewnianych okiennicach. Jest drobny i odrobinę garbaty. Ale, jak mawiają miłośnicy tradycji, zbudowano go z dobrego przedwojennego materiału. Sęk w tym, że nawet najlepszy materiał się zużywa.
(Dorota Suwalska, fragment artykułu z czwartego numeru "Zwykłego Życia")


Drodzy Czytelnicy,
dom też może być gościem. Tym razem zawitał do pięknie wydanego magazynów. W czwartym numerze kwartalnika "Zwykłe Życie" artykuł o bohaterze tego bloga (tym samym, który zainspirował mnie do napisania książki "Ratunku, marzenia!"). Wydarzenie zapowiadałam w jednym z wcześniejszych postów. Nawiasem mówiąc artykuł warto czytać zerkając na zamieszczone tam zdjęcia. Dopiero to połączenie pozwala zrozumieć, skąd się wzięła się nadzwyczajna moc inspiracji w starutkiej chałupce. Podpisy pod zdjęciami uzupełniają zawartą w artykule opowieść.

W najbliższą sobotę premiera numeru (wszelkie informacje znajdziecie pod tym linkiem)

Jak informuje redakcja, czwarty numer "Zwykłego Życia" mówi o DOMU: dosłownie i metaforycznie. Opowieść o naszym warmińskim "staruszku" doskonale się w ten temat wpisuje (zarówno w dosłowny, jak i metaforyczny jego aspekt)

poniedziałek, 14 października 2013

Przed remontem...

Tak nasza "rzeźba" wyglądała przed remontem.
Nie wszystkie plany i pomysły udało się zrealizować. Musieliśmy zrezygnować z dachówki ceramicznej na rzecz lżejszej i bezpieczniejszej dla "staruszka" blachodachówki, a także otynkować dom z zewnątrz, bo elewacja była w kiepskim stanie i wizja "łatania" jej, w kontekście innych remontowych przygód, mocno nas przeraziła.  
Nie udało się również odzyskać pomalowanych białą olejną farbą desek sufitowych. Belki, rzecz jasna, po oszlifowaniu, pozostały na swoim miejscu. W sprawie rozmaitych sposobów oszlifowania i ponownego ułożenia poprzecznych desek prowadziliśmy długie dyskusje z pewnym majstrem, zwanym przez nas Chimerycznym Stolarzem Artystą. Potem był jeszcze dłuższy okres, kiedy to w ogóle nie mieliśmy sufitu i marzyliśmy już tylko o tym, żeby w jakiejkolwiek formie wreszcie powstał. Wyszło całkiem fajnie, choć nie jest to niestety wierne odtworzenie stanu sprzed wojny. Udało się jednak zachować drzwi, które osobiście opaliliśmy i oszlifowaliśmy. Jeden z naszych Majstrów skomentował to w tych słowach: "Za żadne pieniądze nie nająłbym się do takiej roboty!". Zostawiliśmy też wszystkie święte obrazki, a było ich w chałupce sporo. W tej chwili stopniowo przywracamy je domowi, również te, które leżały ukryte na strychu (zazwyczaj grekokatolickie). Ze względów technicznych zrezygnowaliśmy tez z kolorowych ścian.
Tak więc jest teraz w warmińskiej chałupce "dokładnie tak jak przedtem", czyli zupełnie inaczej ;)     

poniedziałek, 30 września 2013

Rzeźba pod tytułem „Dom”

Zaniedbałam ostatnio bloga i to w momencie, w którym powinnam poświęcić mu szczególnie dużo uwagi, a nawet celebrować jego istnienie. Otóż... w czasie ubiegłych wakacji, udało nam się (po kilku latach!) wyremontować naszą warmińską chałupkę!!! A droga do tego sukcesu była, trzeba przyznać, dość wyboista. "Tak się bowiem złożyło, że dom nie od razu chciał nas zaakceptować. Było więc rur zamarzanie, zarastanie tynków pleśnią, zatykanie się kanalizacji nawarstwionym przez pokolenia 'materiałem', a nawet zrzucanie szafek ze ściany. Psikusy poluzowanej przez czas materii? Czy raczej... aktywność spiętego z powodu nowych domowników i nieco znerwicowanego ducha, który, zamiast skrzypieć i trzaskać drzwiami topił wodę w rurach, zsyłał na nas plagę gryzoni, czy też straszył potencjalnym azbestem w nieprawidłowo ocieplającej dom supremie, narażając na kosztowne badania. (...) W tym roku jednostronna (a w porywach to nawet obustronna) niechęć została przełamana i remont budynku udało się ukończyć. (...) Mamy więc happy end w naszym uduchowionym (lecz pozbawionym złośliwych duchów) domu. "
Jest co świętować! I w ramach świętowania zamieszczam kilkanaście cudownych zdjęć (autorstwa naczelnego majstra, czyli Darka)  prezentujących nasze małe osobiste dzieło sztuki, użytkową rzeźbę pod tytułem "Warmiński dom wiejski".  
Bohater bloga i dwa z jego dwunastu serc (wszystkie w nowych drewnianych okiennicach). Jak przystało na dom z duszą (duchem?) przedstawiamy go w nocnej scenerii.
Daszek nad wejściowymi drzwiami, który ugruntował pozycję Darka jako „rzeźbiarza”. O co chodzi z tym "rzeźbieniem" przekonacie się zaglądając TUTAJ. Poniżej zaś dialog który się odbył pod świeżo zamontowanym daszkiem. 
- Sam to wyrzeźbiłeś? - spytała nasza sympatyczna sąsiadka podziwiając fantazyjne zawijaski wycięte przez mego męża z drewna.
- Sam.
- No, no... prawdziwy z ciebie rzeźbiarz!

Na wprost wejściowych drzwi odkryta na strychu maselnica. Nasza Ulubiona Sklepowa jeszcze pamięta, jak poprzednia właścicielka (jej ciocia), kręciła w niej masło. W tle zbudowany ze starych kafli nowy ogrzewacz (chwała za to zdunowi!). Nad całością kompozBoska Ze Strychu.
A to już drzwi percepcji, które dawniej pełniły funkcję okienka do obory. Najbardziej spektakularny awans kulturowy, cywilizacyjny, duchowy oraz frazeologiczny w historii naszego remontu. Gdybyście mieli okazję zajrzeć, co się za Drzwiami Percepcji kryje, okazałoby się, że dokładnie to samo, co dookoła.
Drzwi percepcji zawisły nad stołem, który jest sercem i zarazem żołądkiem domu (czyli może, należałoby powiedzieć „hara”domu). Z lewej strony wydobyta ze strychu reprodukcja ikony.
O związkach między sercem a żołądkiem mówi również makatka zawierająca (trzymajmy się buddyjskich skojarzeń), koan o treści: „Gdy żona smacznie gotuje, drogę do serca męża znajduje!” (chcieliśmy przygotować alternatywna wersję, zaczynającą się od słów: „Gdy mąż smacznie gotuje...”, ale żadne z nas nie umie haftować). Koan ten był obiektem refleksji dwójki młodych inspektorów Agencji Rolnej Skarbu Państwa (a także innych odwiedzających nasz gości) podczas pamiętnej wizyty w naszym remontowanym właśnie domu. Kontemplowali go w kontekście leżącego akurat na stole Huxleya („Nowy wspaniały świat”). Mąż czytał to w przerwach pomiędzy kolejnymi etapami zrywania nieco już spróchniałej podłogi w jednym z pokoi. Zwróćcie uwagę na smakowitą fakturę ściany uzyskaną dzięki stosowanej przez mego męża autorskiej technice „krzywego tynku”.  
Wywrócone „podszewką” na wierzch przedwojenne kafle.
W tym miejscu wisiały "zbuntowane" kuchenne szafki. Teraz zastąpiła je (po starannym oszlifowaniu, opiaskowaniu i zapokostowaniu) górna część odnalezionego w drewutni zdewastowanego kredensu (dół, niestety, był zbyt zniszczony).  
Widok na kuchnię przez otwarte drzwi jednego z pokoi. Zamiast dolnej części kredensu – zasłonka. Ileż to już osób wzdychało z rozrzewnieniem na jej widok: „Zupełnie jak u mojej babci!”.
Nawiasem mówiąc, jednym z większych komplementów (choć jego autor nie był chyba świadom, że mówi komplement) był okrzyk dziecka jednego z naszych majstrów: „Ale tu staro!”.
Na wydobytych spod warstw olejnej farby drzwiach kwiatek, który dostałam po spotkaniu autorskim w jednej z pobliskich podstawówek. Idealnie się wpasował.
Jeden ze znalezionych na strychu skarbów.
I kolejne drzwi. Tym razem w łazience.

Widok z „tronu”. Korona (kaflowego pieca), czyli kolejny ze znalezionych na strychu skarbów w roli podokiennego parapetu. Drugie okno, odbite w lustrze zrobionym z drzwi starej szafy, a pod nim szafka z beczki sprezentowanej nam przez sąsiadów.
P.S. Ujęte w cudzysłów fragmenty znajdą się w artykule, który zostanie opublikowany w najbliższym numerze Zwykłego Życia.

sobota, 10 sierpnia 2013

Przed żniwami na Warmii rosną zielone chmury...

Ławka nad Zalewem Wiślanym, czyli nasz prywatny fromborski mondrian ;)
oraz Ławki (nasza warmińska wieś) tuż przed żniwami.



W lipcu na Warmii rosną... zielone chmury ;)
A to już Jezioro Pierzchalskie.
Zdjęcia zrobione podczas jednej z wypraw, w czasie której mieliśmy szczęście zobaczyć orła bielika.
I jeszcze malownicze mokradło "odnalezione" pomiędzy miejscowościami Zagaje i Piele.   

Zdjęcia robił Darek Kondefer, kilka zdań komentarza napisała Dorota Suwalska

Co to za styl?

Gotyk po polsku. Tak oto "udekorowany" został gotycki kościół na warmińskiej wsi Rogiedle.
Autor: Darek Kondefer

czwartek, 25 lipca 2013

Pozdrowienia z Dobrego Miasta

Spędzamy właśnie na urlop na Warmii, co nastraja nas wybitnie antynetowo. Coś jednak Czytelnikom się należy - choćby najskromniejsza pocztówka z wakacji :) np. z postaci widokówki z jednego z warmińskich miast, które mieliśmy przyjemność odwiedzić.
P.S. Wyrazy uznania dla dobromiejskich street-artystów :)

piątek, 5 lipca 2013

Wioska aniołów

T
Jednym z najbardziej niezwykłych miejsc odkrytych przez nas dzięki nabyciu posiadłości na Warmii jest Aniołowo. W sobotę (29 czerwca) byliśmy tam służbowo - robiliśmy fotorelację z IX Międzyregionalnego Zlotu Miłośników Aniołów na portal ngo.pl. Zachęcam, żeby zajrzeć na portal, chociażby po to, żeby poznać szczegóły wydarzenia. Nawiasem mówiąc nie pierwszy raz piszę o Aniołowie na ngo.pl. Poprzedni artykuł możecie znaleźć TUTAJ i też warto go przeczytać, ponieważ znalazło się w nim sporo informacji o Aniołowie.
Dziś ograniczę się do zamieszczenia alternatywnej relacji z anielskiego zlotu.  

 Przygotowania do festynu - goście przygotowują swoje stoiska, loga i flagi.
  

  
Anioły też udzielają wywiadów
 
Niezwykłe powitanie: sołtys Aniołowa - pan Zbigniew Cieśla (lepiej widoczny na kolejnym zdjęciu) przybija aniołom piątkę
Obok sołtysa pani prezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Wsi Aniołowo – Halina Cieśla, bohaterka mojego poprzedniego artykułu. Szefowa anielskiego stowarzyszenia wchodzi czasem w konszachty z diabłami ;)   
 Rusza korowód przebierańców, złożony m.in. z zaprzyjaźnionych stowarzyszeń - niepoprawni optymiści też w nim maszerują... 
 Są również smerfy...

oraz  anioły inaczej, czyli zespół "Błyskawica" ze Stegny.
Muzyka na kółkach, czyli zespół "Gronowiacy". 
 I przystanek na otwarcie "Anielskiego Zakątka"


 Najstarsza mieszkanka Aniołowa też przybyła brała udział w korowodzie. 
 
 Czas na festyn!





Pląsy mieszkańców i sympatyków Aniołowa...
i taniec z ledami - występ grupy Błyskawice


 Ognisty anioł...
 czyli zespół  „Angels in the fire” z Aniołowa