wtorek, 15 lipca 2014

Otwieram modowy wątek na swoim blogu!!!

Słyszałam, że obecnie bardzo popularne są blogi o modzie. Idąc za tym trendem postanowiłam założyć   modowy wątek również na własnym blogu. A żeby jednak trochę się odróżniał od pozostałych wprowadzam pewne innowacje:
- po pierwsze: kolekcje prezentować będzie modelka w średnim wieku (znaczy się przeważnie ja);
- po drugie: bez makijażu (bo to bez sensu malować się do lasu);
- po trzecie i najważniejsze (!!!) prezentować będę wyłącznie ubrania z historią!
Tak, wiem, wiem... są tacy, którzy pokazują tylko nowe ciuchy, prosto ze sklepu lub w najlepszym wypadku, second handu, ale to nuda! No bo co można o takim ciuchu opowiedzieć? Ja chcę pokazywać takie ubrania, o których dałoby się napisać nawet książkę.
I tak oto mamy pierwsze zdjęcie, a na nim czerwcowy zestaw przeciwdeszczowy. Główny element stanowi peleryna w panterkę zakupiona przed kilkunastu laty na Stadionie Dziesięciolecia (obecnie Narodowy) Niektórzy może pamiętają, że kiedyś znajdował się tam może największy w Europie bazar.
Wybraliśmy się tam z mężem i sześcioletnim wówczas synem w ramach przygotowań do, legendarnego już w rodzinie,  spływu Biebrzą. "Wyprawa" miała trwać trzy tygodnie, a trwała... no może ze trzy... minuty?
Czemu tak krótko, o tym opowiem w którymś z kolejnych modowych odcinków warmińskiego bloga - to co pozostało z zakupionej wówczas wysoce "specjalistycznej" odzieży zostało przewiezione do naszego warmińskiego domu, więc z pewnością znajdzie się pretekst.
Powiem tylko jedno... przeżyliśmy wówczas... naprawdę cudowne wakacje.
No dobrze... powiem jeszcze drugie - wystarczyło, że sfotografowałam się w tym historycznym (przynajmniej z punktu widzenia naszej rodziny) stroju - natychmiast dostaliśmy zaproszenie na spływ... tym razem na Warmii.
I niech ktoś mnie teraz przekona, że ciuchy prosto ze sklepu lepiej się nadają do tworzenia nowych historii (na blogu i w realu).

czwartek, 10 lipca 2014

Bocian, czyli "Piegowate niebo"

Co prawda akcja piegowatego nieba nie dzieje się na Warmii, to jednak nasze warmińskie doświadczenia znacząco na nią wpłynęły. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na dostojnego ptaka na okładce. Podczas pisania książki bardzo mi pomógł fakt, że obok naszej warmińskiej chałupki bociany zbudowały sobie dom, to, że bez przeszkód mogłam obserwować życie naszych skrzydlatych sąsiadów.

Dziejące się na Warmii "Ratunku, marzenia!" i "Piegowate niebo" mają również wspólną ilustratorkę - autorką pięknej okładki, którą widzicie powyżej jest Agata Raczyńska :)

Więcej informacji o książce znajdziecie TUTAJ!

poniedziałek, 7 lipca 2014

Gniazdko miłości

To było chwilę po przyjedzie. Darek nie zdążył nawet otworzyć okiennic. Weszłam do łazienki i przechodząc obok okna... spłoszyłam ptaka. Ujrzałam przez szybę, jak wyfruwa na zewnątrz przez wycięte w okiennicy serce.
Skąd się tam wziął?!
Szybkie oględziny pozwoliły stwierdzić, że pomiędzy pomiędzy okienną framugą a ozdobioną sercem okiennicą, para pliszek uwiła gniazdo - widziałam nawet malusieńkie jajeczka. Można rzec... gniazdko miłości (tak zresztą nazwał naszą warmińską chałupkę Darek, wycinając serduszka w drewnie) albo... dziupla w sercu.
I tak oto okazało się, że mamy w łazience akwarium z ptakami. Tyle, że nie możemy z tego korzystać -  Rybom wszystko jedno, czy ktoś na nie patrzy, ptakom nie. W sumie wcale im się nie dziwię, też bym się przeraziła, gdyby w ścianie mojego domu zamieszkał jakiś olbrzym bez dzioba i zaglądał mi do mieszkania. W obawie, że pliszki porzucą lęg, szybciutko zasłoniłam okno-akwarium kawałkiem tektury. Dzięki temu mogliśmy bez obaw korzystać z łazienki i nawet nocą palić światło.
Udało się również zrobić kilka zdjęć pliszki w "drzwiach" swojego domku. Okno kuchenne wychodzi na okienko łazienkowe - można więc było ustawić aparat na statywie i pstrykać zdjęcia z kuchni. To jednak również okazało się niełatwe. Pliszki niepokoił dźwięk migawki, a nawet fakt, że okno w kuchni było otwarte. A przecież naszym priorytetem było zapewnienie spokoju ptasiej parze.
I wygląda na to, że ludzko-ptasia koegzystencja w jednym domu się udała. Gdy wyjeżdżaliśmy w gnieździe były już pisklaki. Domyśliliśmy się tego ponieważ ptasia para zaczęła znosić do gniazda robaki. Udało mi się też podejrzeć przez szparę w tekturze jakiś ruch w gnieździe.
Tak podczas długiego czerwcowego weekendu (między 18 a 22 czerwca). Ciekawa jestem co słychać u pliszek teraz?