To było chwilę po przyjedzie. Darek nie zdążył nawet otworzyć okiennic. Weszłam do łazienki i przechodząc obok okna... spłoszyłam ptaka. Ujrzałam przez szybę, jak wyfruwa na zewnątrz przez wycięte w okiennicy serce.
Skąd się tam wziął?!
Szybkie oględziny pozwoliły stwierdzić, że pomiędzy pomiędzy okienną framugą a ozdobioną sercem okiennicą, para pliszek uwiła gniazdo - widziałam nawet malusieńkie jajeczka. Można rzec... gniazdko miłości (tak zresztą nazwał naszą warmińską chałupkę Darek, wycinając serduszka w drewnie) albo... dziupla w sercu.
I tak oto okazało się, że mamy w łazience akwarium z ptakami. Tyle, że nie możemy z tego korzystać - Rybom wszystko jedno, czy ktoś na nie patrzy, ptakom nie. W sumie wcale im się nie dziwię, też bym się przeraziła, gdyby w ścianie mojego domu zamieszkał jakiś olbrzym bez dzioba i zaglądał mi do mieszkania. W obawie, że pliszki porzucą lęg, szybciutko zasłoniłam okno-akwarium kawałkiem tektury. Dzięki temu mogliśmy bez obaw korzystać z łazienki i nawet nocą palić światło.
Udało się również zrobić kilka zdjęć pliszki w "drzwiach" swojego domku. Okno kuchenne wychodzi na okienko łazienkowe - można więc było ustawić aparat na statywie i pstrykać zdjęcia z kuchni. To jednak również okazało się niełatwe. Pliszki niepokoił dźwięk migawki, a nawet fakt, że okno w kuchni było otwarte. A przecież naszym priorytetem było zapewnienie spokoju ptasiej parze.
I wygląda na to, że ludzko-ptasia koegzystencja w jednym domu się udała. Gdy wyjeżdżaliśmy w gnieździe były już pisklaki. Domyśliliśmy się tego ponieważ ptasia para zaczęła znosić do gniazda robaki. Udało mi się też podejrzeć przez szparę w tekturze jakiś ruch w gnieździe.
Tak podczas długiego czerwcowego weekendu (między 18 a 22 czerwca). Ciekawa jestem co słychać u pliszek teraz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz