W grudniu mieliśmy dwa podejścia do wyjazdu na Warmię. Oba nieudane. Ale to nic. Plany, co prawda nie wypaliły, ale darowany nam został czas. To niezwykłe doświadczenie zyskać nieoczekiwanie kilka dni, które miały być przeznaczone na coś zupełnie innego. Nagle trzeba wymyślić dla nich nowe zastosowanie lub poddać się temu, co przyniosą. I tego Wam właśnie życzę z okazji zbliżających się Świąt i w Nowym 2014 roku - żebyście w każdym zawirowaniu losu potrafili odnaleźć coś pozytywnego. Wiem, że nie są to życzenia nadzwyczaj oryginalne, ale za to poparte osobistym doświadczeniem.
W prezencie dołączam aż 4 linki do relacji z ubiegłorocznej wizyty na Warmii mniej więcej o tej samej porze, czyli na przedzimiu :)
http://suwalska.blogspot.com/2012/12/przedzimie-na-bobrowisku.html
http://suwalska.blogspot.com/2012/12/czego-wam-zyczyc.html
http://suwalska.blogspot.com/2012/12/zdrowia-ciepa-i-wypoczynku-w-swieta.html
http://suwalska.blogspot.com/2013/01/pominieta-pora-roku-czyli-dwie-tubki.html
piątek, 20 grudnia 2013
wtorek, 3 grudnia 2013
Nie-Zwykłe Życie Domu na Warmii
Co prawda od premiery nowego numeru magazynu "Zwykłe Życie" minęło półtora miesiąca...
lecz nigdy nie jest za późno, żeby pochwalić się fajnym artykułem...
w fajnie wydanym magazynie.
I schować się za tekstem ;)
lecz nigdy nie jest za późno, żeby pochwalić się fajnym artykułem...
w fajnie wydanym magazynie.
I schować się za tekstem ;)
czwartek, 31 października 2013
Nowe Monasterzysko
– Zaczęło się od anonimu, który napłynął do gminy, że nasza świetlica nie spełnia swoich funkcji. Pojawiły się pogłoski, że chcą nam tę salę sprzedać – wspomina Renata Śluborska, Skarbnik Stowarzyszenia. To właśnie ona i Aneta Dietrych (Członkini Zarządu) zainicjowały przedsięwzięcie.
– Poprosiliśmy o pieniądze na remont – dodaje pani Aneta. – Burmistrz wtedy powiedział, żebyśmy też dali coś od siebie jako mieszkańcy. Tak powstał pomysł na założenie Stowarzyszenia
(fragment artykułu "Zachować entuzjazm", www.ngo.pl)
Wypady do naszej warmińskiej chałupki okazały się znakomitą okazją do zakolegowania się z okolicznymi organizacjami pozarządowymi. Wspominałam już o tym przy okazji anielskiego posta. Poznaliśmy w ten sposób niezwykłych, pełnych zapału ludzi, a część Stowarzyszeń mieliśmy przyjemność zaprezentować na portalu: www.ngo.pl. Można więc śmiało powiedzieć, że życie trzeciego sektora województwa warmińsko-mazurskiego to oddzielny wątek naszej warmińskiej przygody. Trochę przypadkiem, choć był to przypadek szczęśliwy, pierwszą wizytę złożyliśmy w Stowarzyszenia Mieszkańców i Przyjaciół Wsi Nowe Monasterzysko, które wówczas dopiero rozpoczynało działalność, i które odwiedziłam z dyktafonem po pewnym czasie, by sprawdzić, co się tam w międzyczasie zmieniło. Swoją drogą, ciekawe, co u nich słychać w tej chwili, czy udało się "zachować entuzjazm"?
Przy okazji takich wypraw odkryłam ciekawą prawidłowość dotycząca wiejskich organizacji pozarządowych. Bardzo często bezpośrednim bodźcem do wspólnego działania jest kryzys związany z groźbą odebrania wiejskiej świetlicy, obrona społecznej przestrzeni. Tak było m. in. w Aniołowie i Nowym Monasterzysku. Przyznam, że szczególnie lubię małe, wiejskie stowarzyszenia, których członkowie najczęściej osobiście zakasują rękawy, by zabrać się do niezbędnych, nieraz ciężkich, fizycznych robót i w których wszystko wydaje się tak konkretne i tak namacalne: zarówno wysiłek, entuzjazm, jak i problemy. O swoich wizytach w warmińsko-mazurskich organizacjach pozarządowych wspominam po raz pierwszy na swoim blogu w króciutkiej notce opatrzonej etykietą "warmińskie opowieści" zawierającej linki do obu artykułów o Nowym Monasterzysku. Zachęcam do przeczytania:)
– Poprosiliśmy o pieniądze na remont – dodaje pani Aneta. – Burmistrz wtedy powiedział, żebyśmy też dali coś od siebie jako mieszkańcy. Tak powstał pomysł na założenie Stowarzyszenia
(fragment artykułu "Zachować entuzjazm", www.ngo.pl)
Wypady do naszej warmińskiej chałupki okazały się znakomitą okazją do zakolegowania się z okolicznymi organizacjami pozarządowymi. Wspominałam już o tym przy okazji anielskiego posta. Poznaliśmy w ten sposób niezwykłych, pełnych zapału ludzi, a część Stowarzyszeń mieliśmy przyjemność zaprezentować na portalu: www.ngo.pl. Można więc śmiało powiedzieć, że życie trzeciego sektora województwa warmińsko-mazurskiego to oddzielny wątek naszej warmińskiej przygody. Trochę przypadkiem, choć był to przypadek szczęśliwy, pierwszą wizytę złożyliśmy w Stowarzyszenia Mieszkańców i Przyjaciół Wsi Nowe Monasterzysko, które wówczas dopiero rozpoczynało działalność, i które odwiedziłam z dyktafonem po pewnym czasie, by sprawdzić, co się tam w międzyczasie zmieniło. Swoją drogą, ciekawe, co u nich słychać w tej chwili, czy udało się "zachować entuzjazm"?
Przy okazji takich wypraw odkryłam ciekawą prawidłowość dotycząca wiejskich organizacji pozarządowych. Bardzo często bezpośrednim bodźcem do wspólnego działania jest kryzys związany z groźbą odebrania wiejskiej świetlicy, obrona społecznej przestrzeni. Tak było m. in. w Aniołowie i Nowym Monasterzysku. Przyznam, że szczególnie lubię małe, wiejskie stowarzyszenia, których członkowie najczęściej osobiście zakasują rękawy, by zabrać się do niezbędnych, nieraz ciężkich, fizycznych robót i w których wszystko wydaje się tak konkretne i tak namacalne: zarówno wysiłek, entuzjazm, jak i problemy. O swoich wizytach w warmińsko-mazurskich organizacjach pozarządowych wspominam po raz pierwszy na swoim blogu w króciutkiej notce opatrzonej etykietą "warmińskie opowieści" zawierającej linki do obu artykułów o Nowym Monasterzysku. Zachęcam do przeczytania:)
środa, 23 października 2013
Jedyne miejsce na świecie, w którym jest tak blisko z Bieszczad nad morze
Być może Dzień Święty wymyślono tylko po to, by pod sankcją kar boskich zmusić ludzi do odpoczywania
Jak już kiedyś wspominałam warmiński wątek snułam kiedyś na moim głównym blogu. Stąd pomysł, by od czasu przeciągnąć link do tamtych tamtych opowieści, sprzed ery warmińskiego bloga.
Zarówno tytuł tego posta, jak i powyższy cytat pochodzą z jednego z tamtych wpisów. Kto chciałby przeczytać więcej może zajrzeć TUTAJ.
Jak już kiedyś wspominałam warmiński wątek snułam kiedyś na moim głównym blogu. Stąd pomysł, by od czasu przeciągnąć link do tamtych tamtych opowieści, sprzed ery warmińskiego bloga.
Zarówno tytuł tego posta, jak i powyższy cytat pochodzą z jednego z tamtych wpisów. Kto chciałby przeczytać więcej może zajrzeć TUTAJ.
środa, 16 października 2013
Zwykłe życie warmińskiego domu albo "Dom na Warmii" w "Zwykłym Życiu"
Bohater tej opowieści ma ze sto lat
i nowiutkie serce (a nawet dwanaście serc – po jednym na każdy
miesiąc) w równie nowych, drewnianych okiennicach. Jest drobny i
odrobinę garbaty. Ale, jak mawiają miłośnicy tradycji, zbudowano
go z dobrego przedwojennego materiału. Sęk w tym, że nawet
najlepszy materiał się zużywa.
(Dorota Suwalska, fragment artykułu z czwartego numeru "Zwykłego Życia")
Drodzy Czytelnicy,
dom też może być gościem. Tym razem zawitał do pięknie wydanego magazynów. W czwartym numerze kwartalnika "Zwykłe Życie" artykuł o bohaterze tego bloga (tym samym, który zainspirował mnie do napisania książki "Ratunku, marzenia!"). Wydarzenie zapowiadałam w jednym z wcześniejszych postów. Nawiasem mówiąc artykuł warto czytać zerkając na zamieszczone tam zdjęcia. Dopiero to połączenie pozwala zrozumieć, skąd się wzięła się nadzwyczajna moc inspiracji w starutkiej chałupce. Podpisy pod zdjęciami uzupełniają zawartą w artykule opowieść.
W najbliższą sobotę premiera numeru (wszelkie informacje znajdziecie pod tym linkiem)
Jak informuje redakcja, czwarty numer "Zwykłego Życia" mówi o DOMU: dosłownie i metaforycznie. Opowieść o naszym warmińskim "staruszku" doskonale się w ten temat wpisuje (zarówno w dosłowny, jak i metaforyczny jego aspekt)
poniedziałek, 14 października 2013
Przed remontem...
Tak nasza "rzeźba" wyglądała przed remontem.
Nie wszystkie plany i pomysły udało się zrealizować. Musieliśmy zrezygnować z dachówki ceramicznej na rzecz lżejszej i bezpieczniejszej dla "staruszka" blachodachówki, a także otynkować dom z zewnątrz, bo elewacja była w kiepskim stanie i wizja "łatania" jej, w kontekście innych remontowych przygód, mocno nas przeraziła.
Nie udało się również odzyskać pomalowanych białą olejną farbą desek sufitowych. Belki, rzecz jasna, po oszlifowaniu, pozostały na swoim miejscu. W sprawie rozmaitych sposobów oszlifowania i ponownego ułożenia poprzecznych desek prowadziliśmy długie dyskusje z pewnym majstrem, zwanym przez nas Chimerycznym Stolarzem Artystą. Potem był jeszcze dłuższy okres, kiedy to w ogóle nie mieliśmy sufitu i marzyliśmy już tylko o tym, żeby w jakiejkolwiek formie wreszcie powstał. Wyszło całkiem fajnie, choć nie jest to niestety wierne odtworzenie stanu sprzed wojny. Udało się jednak zachować drzwi, które osobiście opaliliśmy i oszlifowaliśmy. Jeden z naszych Majstrów skomentował to w tych słowach: "Za żadne pieniądze nie nająłbym się do takiej roboty!". Zostawiliśmy też wszystkie święte obrazki, a było ich w chałupce sporo. W tej chwili stopniowo przywracamy je domowi, również te, które leżały ukryte na strychu (zazwyczaj grekokatolickie). Ze względów technicznych zrezygnowaliśmy tez z kolorowych ścian.
Tak więc jest teraz w warmińskiej chałupce "dokładnie tak jak przedtem", czyli zupełnie inaczej ;)
Nie wszystkie plany i pomysły udało się zrealizować. Musieliśmy zrezygnować z dachówki ceramicznej na rzecz lżejszej i bezpieczniejszej dla "staruszka" blachodachówki, a także otynkować dom z zewnątrz, bo elewacja była w kiepskim stanie i wizja "łatania" jej, w kontekście innych remontowych przygód, mocno nas przeraziła.
Nie udało się również odzyskać pomalowanych białą olejną farbą desek sufitowych. Belki, rzecz jasna, po oszlifowaniu, pozostały na swoim miejscu. W sprawie rozmaitych sposobów oszlifowania i ponownego ułożenia poprzecznych desek prowadziliśmy długie dyskusje z pewnym majstrem, zwanym przez nas Chimerycznym Stolarzem Artystą. Potem był jeszcze dłuższy okres, kiedy to w ogóle nie mieliśmy sufitu i marzyliśmy już tylko o tym, żeby w jakiejkolwiek formie wreszcie powstał. Wyszło całkiem fajnie, choć nie jest to niestety wierne odtworzenie stanu sprzed wojny. Udało się jednak zachować drzwi, które osobiście opaliliśmy i oszlifowaliśmy. Jeden z naszych Majstrów skomentował to w tych słowach: "Za żadne pieniądze nie nająłbym się do takiej roboty!". Zostawiliśmy też wszystkie święte obrazki, a było ich w chałupce sporo. W tej chwili stopniowo przywracamy je domowi, również te, które leżały ukryte na strychu (zazwyczaj grekokatolickie). Ze względów technicznych zrezygnowaliśmy tez z kolorowych ścian.
Tak więc jest teraz w warmińskiej chałupce "dokładnie tak jak przedtem", czyli zupełnie inaczej ;)
poniedziałek, 30 września 2013
Rzeźba pod tytułem „Dom”
Zaniedbałam ostatnio bloga i to w momencie, w którym powinnam poświęcić mu szczególnie dużo uwagi, a nawet celebrować jego istnienie. Otóż... w czasie ubiegłych wakacji, udało nam się (po kilku latach!) wyremontować naszą warmińską chałupkę!!! A droga do tego sukcesu była, trzeba przyznać, dość wyboista. "Tak się bowiem złożyło, że dom nie
od razu chciał nas zaakceptować. Było więc rur zamarzanie,
zarastanie tynków pleśnią, zatykanie się kanalizacji
nawarstwionym przez pokolenia 'materiałem', a nawet zrzucanie
szafek ze ściany. Psikusy poluzowanej przez czas materii? Czy
raczej... aktywność
spiętego z powodu nowych domowników i nieco znerwicowanego ducha,
który, zamiast skrzypieć i trzaskać drzwiami topił wodę w
rurach, zsyłał na nas plagę gryzoni, czy też straszył
potencjalnym azbestem w nieprawidłowo ocieplającej dom supremie,
narażając na kosztowne badania. (...) W tym roku jednostronna (a w porywach
to nawet obustronna) niechęć została przełamana i remont budynku
udało się ukończyć. (...) Mamy więc happy end w naszym
uduchowionym (lecz pozbawionym złośliwych duchów) domu. "
Jest co świętować! I w ramach świętowania zamieszczam kilkanaście cudownych zdjęć (autorstwa naczelnego majstra, czyli Darka) prezentujących nasze małe osobiste dzieło sztuki, użytkową rzeźbę pod tytułem "Warmiński dom wiejski".
Na wprost wejściowych drzwi odkryta na strychu maselnica. Nasza Ulubiona Sklepowa jeszcze pamięta, jak poprzednia właścicielka (jej ciocia), kręciła w niej masło. W tle zbudowany ze starych kafli nowy ogrzewacz (chwała za to zdunowi!). Nad całością kompozBoska Ze Strychu.
Jest co świętować! I w ramach świętowania zamieszczam kilkanaście cudownych zdjęć (autorstwa naczelnego majstra, czyli Darka) prezentujących nasze małe osobiste dzieło sztuki, użytkową rzeźbę pod tytułem "Warmiński dom wiejski".
Bohater bloga i dwa z jego
dwunastu serc (wszystkie w nowych drewnianych okiennicach). Jak przystało na dom z duszą (duchem?) przedstawiamy
go w nocnej scenerii.
Daszek nad wejściowymi drzwiami, który
ugruntował pozycję Darka jako „rzeźbiarza”. O co chodzi z tym "rzeźbieniem" przekonacie się zaglądając TUTAJ. Poniżej zaś dialog który się odbył pod świeżo zamontowanym daszkiem.
- Sam to wyrzeźbiłeś? - spytała
nasza sympatyczna sąsiadka podziwiając fantazyjne zawijaski wycięte przez mego
męża z drewna.
- Sam.
- No, no... prawdziwy z ciebie
rzeźbiarz!
Na wprost wejściowych drzwi odkryta na strychu maselnica. Nasza Ulubiona Sklepowa jeszcze pamięta, jak poprzednia właścicielka (jej ciocia), kręciła w niej masło. W tle zbudowany ze starych kafli nowy ogrzewacz (chwała za to zdunowi!). Nad całością kompozBoska Ze Strychu.
A to już drzwi percepcji, które
dawniej pełniły funkcję okienka do obory. Najbardziej
spektakularny awans kulturowy, cywilizacyjny, duchowy oraz
frazeologiczny w historii naszego remontu. Gdybyście mieli okazję
zajrzeć, co się za Drzwiami Percepcji kryje, okazałoby się, że
dokładnie to samo, co dookoła.
Drzwi percepcji zawisły nad stołem,
który jest sercem i zarazem żołądkiem domu (czyli może,
należałoby powiedzieć „hara”domu). Z lewej strony wydobyta ze strychu
reprodukcja ikony.
O związkach między sercem a żołądkiem
mówi również makatka zawierająca (trzymajmy się buddyjskich
skojarzeń), koan o treści: „Gdy żona smacznie gotuje, drogę do
serca męża znajduje!” (chcieliśmy przygotować alternatywna
wersję, zaczynającą się od słów: „Gdy mąż smacznie
gotuje...”, ale żadne z nas nie umie haftować). Koan ten był
obiektem refleksji dwójki młodych inspektorów Agencji Rolnej
Skarbu Państwa (a także innych odwiedzających nasz gości) podczas pamiętnej wizyty w naszym remontowanym
właśnie domu. Kontemplowali go w kontekście leżącego akurat na
stole Huxleya („Nowy wspaniały świat”). Mąż czytał to w
przerwach pomiędzy kolejnymi etapami zrywania nieco już
spróchniałej podłogi w jednym z pokoi. Zwróćcie uwagę na smakowitą fakturę
ściany uzyskaną dzięki stosowanej przez mego męża autorskiej
technice „krzywego tynku”.
Wywrócone „podszewką” na wierzch
przedwojenne kafle.
W tym miejscu wisiały "zbuntowane" kuchenne szafki. Teraz zastąpiła je
(po
starannym oszlifowaniu, opiaskowaniu i zapokostowaniu)
górna część odnalezionego
w drewutni zdewastowanego kredensu (dół, niestety, był zbyt
zniszczony).
Widok na kuchnię przez otwarte drzwi
jednego z pokoi. Zamiast dolnej części kredensu – zasłonka. Ileż
to już osób wzdychało z rozrzewnieniem na jej widok: „Zupełnie
jak u mojej babci!”.
Nawiasem mówiąc, jednym z większych
komplementów (choć jego autor nie był chyba świadom, że mówi
komplement) był okrzyk dziecka jednego z naszych majstrów: „Ale
tu staro!”.
Na wydobytych spod warstw olejnej farby
drzwiach kwiatek, który dostałam po spotkaniu autorskim w jednej z
pobliskich podstawówek. Idealnie się wpasował.
Jeden ze znalezionych na strychu
skarbów.
I kolejne drzwi. Tym razem w łazience.
Widok z „tronu”. Korona (kaflowego
pieca), czyli kolejny ze znalezionych na strychu skarbów w roli
podokiennego parapetu. Drugie okno, odbite w lustrze zrobionym z
drzwi starej szafy, a pod nim szafka z beczki sprezentowanej nam
przez sąsiadów.
P.S. Ujęte w cudzysłów fragmenty znajdą się w artykule, który zostanie opublikowany w najbliższym numerze Zwykłego Życia.
Etykiety:
ciekawostki,
dom,
dom-remont,
relacje i fotorelacje
sobota, 10 sierpnia 2013
Przed żniwami na Warmii rosną zielone chmury...
Ławka nad Zalewem Wiślanym, czyli nasz prywatny fromborski mondrian ;)
oraz Ławki (nasza warmińska wieś) tuż przed żniwami.
oraz Ławki (nasza warmińska wieś) tuż przed żniwami.
W lipcu na Warmii rosną... zielone chmury ;)
A to już Jezioro Pierzchalskie.
Zdjęcia zrobione podczas jednej z wypraw, w czasie której mieliśmy szczęście zobaczyć orła bielika.
I jeszcze malownicze mokradło "odnalezione" pomiędzy miejscowościami Zagaje i Piele.
Zdjęcia robił Darek Kondefer, kilka zdań komentarza napisała Dorota Suwalska
Etykiety:
krajobrazy,
miejsca,
przyroda,
relacje i fotorelacje
Co to za styl?
Gotyk po polsku. Tak oto "udekorowany" został gotycki kościół na warmińskiej wsi Rogiedle.
Autor: Darek Kondefer
Autor: Darek Kondefer
czwartek, 25 lipca 2013
Pozdrowienia z Dobrego Miasta
Spędzamy właśnie na urlop na Warmii, co nastraja nas wybitnie antynetowo. Coś jednak Czytelnikom się należy - choćby najskromniejsza pocztówka z wakacji :) np. z postaci widokówki z jednego z warmińskich miast, które mieliśmy przyjemność odwiedzić.
P.S. Wyrazy uznania dla dobromiejskich street-artystów :)
P.S. Wyrazy uznania dla dobromiejskich street-artystów :)
piątek, 5 lipca 2013
Wioska aniołów
Jednym z najbardziej niezwykłych miejsc odkrytych przez nas dzięki nabyciu posiadłości na Warmii jest Aniołowo. W sobotę (29 czerwca) byliśmy tam służbowo - robiliśmy fotorelację z IX Międzyregionalnego Zlotu Miłośników Aniołów na portal ngo.pl. Zachęcam, żeby zajrzeć na portal, chociażby po to, żeby poznać szczegóły wydarzenia. Nawiasem mówiąc nie pierwszy raz piszę o Aniołowie na ngo.pl. Poprzedni artykuł możecie znaleźć TUTAJ i też warto go przeczytać, ponieważ znalazło się w nim sporo informacji o Aniołowie.
Dziś ograniczę się do zamieszczenia alternatywnej relacji z anielskiego zlotu.
Przygotowania do festynu - goście przygotowują swoje stoiska, loga i flagi.
Anioły też udzielają wywiadów
Niezwykłe powitanie: sołtys Aniołowa - pan Zbigniew Cieśla (lepiej widoczny na kolejnym zdjęciu) przybija aniołom piątkę
Obok sołtysa pani prezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Wsi Aniołowo – Halina Cieśla, bohaterka mojego poprzedniego artykułu. Szefowa anielskiego stowarzyszenia wchodzi czasem w konszachty z diabłami ;)
Rusza korowód przebierańców, złożony m.in. z zaprzyjaźnionych stowarzyszeń - niepoprawni optymiści też w nim maszerują...
Są również smerfy...
Muzyka na kółkach, czyli zespół "Gronowiacy".
I przystanek na otwarcie "Anielskiego Zakątka"
Najstarsza mieszkanka Aniołowa też przybyła brała udział w korowodzie.
Czas na festyn!
Pląsy mieszkańców i sympatyków Aniołowa...
i taniec z ledami - występ grupy Błyskawice
Ognisty anioł...
czyli zespół „Angels in the fire” z Aniołowa
Subskrybuj:
Posty (Atom)